Ja wczoraj (w koncu) widzialem "Broken Flowers".
REWELACJA. Jarmusch w czystej postaci.

Jak zwykle u Niego: postacie i zdarzenia zwyczajne oraz zupelnie nierealne. Troche humoru (Don Johns
ton), i to "glupie" uczucie jak w filmach Lynch'a: "to juz koniec?"; "ale co dalej?".
Polecam, nie tylko fanom Jarmusch'a.