Cytat:
Napisany przez Calme
Ciekaw jestem jak wiele osob jadacych dzis rano samochodem po uslyszeniu wiadomosci o tej tragedii z autokarem zastanowilo sie nad swoim stylem jazdy - miejmy nadzieje, ze wielu.........szkoda tylko, ze przypomina sie to wiekszosci w obliczu takich tragedii [*][*][*]
|
Może dziwnie to zabrzmi, ale ja mając jej świadomość, nie zmieniłem stylu jazdy ani odrobinę. Z prostego powodu - nie musiałem..
Kiedy zaczynałem jeździć na początku czułem się bardzo niepewnie, a wjechanie na zatłoczone skrzyżowanie we Wrocławiu w godzinie szczytu było dla mnie praktycznie niewykonalne. Dość szybko jednak zaczynało mi się prowadzić coraz lepiej, a ja tym samym czułem się coraz pewnie za kierownicą. Za pewnie..
Nie chodzi o to, że moja jazda była niebezpieczna, czy też, że nie zwracałem uwagi na przepisy, bo patrząc nawet przez pryzmat innych użytkowników drogi jeździłem dobrze. Po prostu wiara we własne umiejętności trochę przymknęła mi oczy na nieprzewidziane sytuacje. Spotkałem się z taką jadąc jedną dwupasmową ulicą. Jechałem pasem prawym, około 50 - 60 km/h. Ponieważ samochód przede mną (busik) dał kierunkowskaz w prawo, ja - wiedząc, że zaraz skręcając zacznie on zwalniać - rzuciłem okiem w boczne lusterko i widząc, że nic na lewym pasie nie jedzie, zjechałem na niego chcąc wyprzedzić samochód przede mną. Nie spodziewałem się jednego - że na lewym pasie może stać samochód.. Na szczęście czego jak czego, ale braku refleksu nigdy nie można było mi zarzucić, więc praktycznie w tym samym momencie, w którym bus przestał przesłaniać mi widok, a ja zobaczyłem samochód, depnąłem po hamulcach.. Wystarczyło, żeby się zatrzymać, chociaż prędkość była też wystarczająca, żeby przy tym obróciło mnie w poprzek..
W sumie nawet i w tej sytuacji niewiele miałem sobie do zarzucenia, bo nigdy przedtem i nigdy potem nie natknąłem się w tym miejscu na stojący samochód (od skręcał w lewo, wjeżdżając do jakiejś bramy, które tak właściwie w ogóle tam nie widać), a ja jadąc wszystkie manewry wykonałem poprawnie, ale jednak to zdarzenie dało mi do myślenia, że ok - jeżdżę dobrze, ale trzeba brać pod uwagę pewne wydarzenia, na które zwykłe umiejętności nie wystarczą. I o tym od tej pory staram się pamiętać, kiedy jeżdżę. Zachowuję pewien złoty środek pomiędzy "niedzielną", a brawurową jazdą. Wiem, na co mogę sobie pozwolić i z czym, w razie czego, sobie poradzę.
I tym samym takie wydarzenia, jak to dzisiejsze, mimo, że bardzo przykre, nie wpływają na mój sposób prowadzenia samochodu.