![]() |
jou,
a pan mi żeś swego czasu zasadził czerwonego reputola z tekstem: "Idź stąd" :D Przewinął mi się już i nie widzę, ale pamiętam! Natomiast drugi Naczelnik, Reetou, całkiem niedawno mówił mi, żebym się walnął patelnią w głowę (nawet rozmiar podał: 28 cm) i poprawił wałkiem. Nie wspominając o kierowniku sklepu, Mr Bartezie, który powiedział mi, że jestem idiotą, no i co rusz pakuje mnie do gablotki. To ma być podejście do klienta? |
Cytat:
Ty nie jesteś klient, tylko pacjent... |
Problem polega u nas na kosztach pracy, to że pracodawca bogaci się szybko, to się tylko cieszyć, za mało bogatych ludzi w tym kraju. A że traktuje pracowników, jak traktuje za marne grosze, to wina tego, że zamiast im dać i oni by wydali napędzając gospodarką, to musi za nich płacić niewyobrażalny haracz na urzędników naszemu złodziejskiemu państwu. Przecież nikt nie będzie prowadził biznesu tylko po to, żeby pracownikom było dobrze.
|
znam takiego co ma 10k+ co miech dla siebie a placi po 1400 na reke (5 pracownikow)
jakby im dolozyl po 400-500 to by mial z 15k mimo wiekszych wydatkow...a tak im sie nie chce |
Cytat:
Sprzedał gigantyczny atlas geo i za jego wysyłkę zapłacił bodajże 12 zł - więcej niż podał na aukcji i pobrał od klienta. Dostał komentarz negatywny i kupujący napisał, że sprzedawca musi mieć coś za uszami, skoro stać go na dopłacanie do kosztów przesyłek i musiał go okraść gdzieś indziej! Jeśli ten twój pracodawca zapłaci więcej niż się przyjęło, to będzie to samo. "Musi być niezły złodziej, skoro tak szasta pieniędzmi. Trzeba go okraść." Poczytaj Placówkę Prusa, tam opisany ten mechanizm. Gdy Ślimak poszedł do Pana kupić łąkę. |
ale ty pier...isz
|
No pewnie, przywilej chorego psychicznie.
Ja mogę, a Ty musisz myśleć zgodnie z mechanizmami, które Tobą sterują. |
Cytat:
Cóż - 6k zł mniej z czego sporo zostawało w sklepach, firmach (internet, a ma u lokalnego dostawcy, usługi), u dentysty itp., plus dwoje uczniów mniej (dzieci), plus jedna pracowniczka mniej (żona ma pracę, płaci podatki) - powiedziałbym, że sama ta jedna decyzja to będzie realnie ze 2-3, może 4 etaty mniej w okolicy - w przeliczeniu oczywiście. A takich, którzy mają coraz mniejszą ochotę wysyłać pieniądze tu i żyć w rozerwaniu, jest już coraz mniej. Jaki to ma związek? No może przede wszystkim ten oczywisty, że ci młodzi ludzie bez przyczyny stąd nie wyjechali - a pamiętam zarówno takie okresy, kiedy wyjeżdżało się "za chlebem", jak tu roboty nie było w ogóle, jak i takie, kiedy jechało się "za kiełbasą", bo tu się dało żyć, tylko biednie. Teraz część chętnie by wróciła, gdyby były warunki - i nie chodzi o kasę, bo tę już mają - ale powstrzymują ich między innymi właśnie te "haracze". Jeden wrócił, sprowadził ze sobą minikoparkę i teraz świadczy usługi nią - ma zlecenia i jak na razie nie narzeka. Wielu też by tak zrobiło gdyby nie niechęć przed byciem cieciem przed urzędnikami, trudnościami z założeniem firmy, wysokimi opłatami itd. Coraz częściej władze lokalne krajów emigracji zauważają, że Polacy przynoszą im korzyść, jak ściągnie się ich z rodzinami, bo wtedy nie wysyłają pieniędzy do rodzin za granicę, tylko wydają na miejscu - nie ma odpływu pieniądza. A to są miliardy euro w skali roku - to być może są większe kwoty, niż Polska dostaje w ramach programów UE. W naszym interesie jest, żeby nasze władze robiły dokładnie odwrotnie - zachęcały do pozostawania rodzin tu. W tym kontekście zastanawiam się, czy podniesienie płacy minimalnej o 30% i utrzymanie tego tempa wzrostu przez pięć lat nie byłoby strzałem w dziesiątkę. Wymusiłoby to wzrost cen w niektórych sektorach, zahamowało spadek bezrobocia (cóż, ale my mamy obecnie wzrost, więc nie ma i czego hamować), ale za to mogłoby wstrzymać wiele decyzji o emigracji rodzin, przy czym ci co wyjechali raczej nie wróciliby na sygnał, że będą więcej płacić tym co mają pracę, tylko pracy dla bezrobotnych dalej niewiele. Przy tym cięcia w budżecie i tak są nieuniknione, a ich opóźnianie, które jest stałą tendencją (właściwą zresztą całemu światu Zachodu) jest coraz mniej celowe; ale to już zupełnie inna bajka. |
Bardzo ciekawe, to co Pali napisał.
Demek, jakby im dołożył, to prawie tyle by odprowadził dla urzędów, chce mu się? Jarson, wydawane były potworne miliardy na budowę dróg, autostrad, stadionów i innych rzeczy, za pieniądze Unii i za pożyczki, a wzrost gospodarczy z 4% spadł do 2%, albo mniej, to znaczy tyle, że te pieniądze zostały zmarnowane w ogólnym tyglu, mając taką kasę, powinniśmy mieć ogromny wzrost gospodarczy, a co mamy? Pękające autostrady i pasy startowe. :] I NIEWYOBRAŻALNY dług. |
Cytat:
|
Jarson,
do tego co napisałeś dodałbym kwestię mieszkaniową. Ty mieszkasz na prowincji, gdzie własny kąt zdobyć jest relatywnie łatwo: nieco inicjatywy, więzi rodzinne, stosunkowo tania ziemia porolnicza, budowa systemem gospodarskim i można dać radę, nawet ze standardowej pensji. Ale w miastach nie ma tak łatwo. Albo masz pół miliona złotych na kiepskie mieszkanie albo korzystasz z dzikiego rynku wynajmu - gorzej niż w 1945 roku, wtedy były jakieś regulacje, teraz są martwe. Nawet teraz w kryzysie legalny wynajem to minimum 5-7 tysięcy miesięcznie, poniżej to jest dziadostwo czarnorynkowe. Budować? Działka 450 metrów w peryferyjnej dzielnicy: 700 tysięcy złotych. A rynek mieszkań komunalnych... Tutaj nawet nie chodzi o pieniądze, bo one są, ale o świadomość. Tak jak kolega Wawelski powiedział*: mieszkania komunalne rozleniwiają. Taką mamy świadomość. Ja też uważam, że drogi publiczne rozleniwiają i słoiki powinni do domu jeździć osiołkami przez pagórki i lasy, ale nikt mnie słucha. To gdzie ci ludzie mają mieszkać? A wiesz jak jest w GB. Pracownik fizyczny jest w stanie wynająć skromny domek na przedmieściach. Zresztą pracownicze domki to Brytyjczycy wymyślili, od tego zaczęła się rewolucja przemysłowa.... Całe osiedla kwadracików... Natomiast co do pensji minimalnej jako socjalista absolutnie nie zgadzam się :D Uważam, że stanowi ona psychologiczny wyznacznik jak mało można pracownikowi zapłacić i jak nie podpaść urzędom (czyli często: ile zapłacić pod stołem). Lepiej niech ludzie sami myślą. Edi, dziękuję za uznanie, ale ja też nieco przesadzam. To tylko jedna strona medalu. Wolałbym aby to społeczeństwo było inne.... *Wawelski, jakbyś to przeczytał: nie złość się :) Ja bardzo lubię twoje posty i rozumiem, że twoje skrajne stanowisko mogło wynikać z twoich doświadczeń. Wiem, że nie jesteś odpornym na argumenty. |
Kotku, nie sprzedawaj ludziom głupot z cenami, bo to łatwo sprawdzić.
|
Głupot?
Za tyle właśnie sprzedałem działkę na Pradze-Północ (nie moją, nie mam 700 kawałków :)). Działka full uzbrojona, przygotowana do budowy. Są w tej dzielnicy działki dwukrotnie tańsze, ale już widziałem faceta który płakał (dosłownie) po zakupie za 300 tysięcy. Za 200 tysięcy to sobie kupisz - 20 km za Piasecznem. A za 50 tysięcy też kupisz, ale w lesie za Łochowem. Mieszkanie za mniej? 400 000 złotych 50-60 mkw totalne badziewie na Białołęce. Stówa na wykończenie. No owszem, za 250 tysięcy kupisz kawalerkę post-PRL z browniarzami pod klatką i mieszkaj sobie w tym z rodziną. A 20 lat temu Gazeta Wyborcza zastanawiała się co zrobimy z tymi niepotrzebnymi blokami. Może rozebrać? A może skośne dachy ze słomy dorobić i będzie swojsko? Nie wiadomo do dziś. Wynajem za tysiąc-dwa? Zostaniesz zameldowany? Normalna umowa, podatki? Jakieś gwarancje, że nie wylecisz bo tak? No można trafić na porządnych ludzi i samemu być w porządku, ale wiem na jakich zasadach Banan wynajmował. A komunalne to co? Sam się zgłoś jako kawaler z odzysku. Dostaniesz za 40 lat. Musiałbyś być samotną matką z dzieckiem, z zaświadczeniem z OPS, że jesteś patologia, to dostaniesz za 10 lat. To państwo to jest patologia. //edit Jakby tak zamiast Euro wybudować milion mieszkań komunalnych, to cena zwykłego robotniczego mieszkania własnościowego spadłaby do circa about 100 000 zł. Jak ktoś stówy sam nie potrafi zarobić albo kredytu wziąć, to już sam jest sobie winny. I nikt by stąd nie wyjeżdżał z powodu tej beznadziei jak u Hłaski, Ósmy dzień tygodnia. Poczytaj sobie szukamsponsora.pl - połowa za mieszkanie. No, kurewstwo to zawsze było i będzie, ale za mieszkanie? Żenujące. |
Już kwestii mieszkań nie podejmowałem, bo się post zaczął za długi robić, ale, Pali, zasadniczo masz rację. Co prawda z tymi cenami to rzeczywiście da się taniej, ale rozumiem co masz na myśli - kupno/wynajem czegoś, co byśmy chcieli na lata, a nie na tymczasem. I tu rzeczywiście zaczyna się robić niefajnie.
Na prowincji rzeczywiście jest lepiej, ale też głównie zakładając, że ma się rodzinę/znajomych z gruntami porolnymi i wielkim zapałem do bezinteresownej pomocy innym itp. Cała Polska zresztą teraz na tym stoi - pensje zakładane są z milczącym założeniem, że resztę na życie dołożą rodzice z pensji, raty za mieszkanie będzie spłacać babcia, a remont w nim zrobi się z wakacyjnego wyjazdu na - niech będzie - truskawki. A potem dziwota, że tacy emeryci nie stymulują gospodarki jak w innych krajach, jeśli mając 2k emerytury (to już o szczęściarzach piszę), co normalnie starczyłoby na normalne życie i jeszcze wyjazd do sanatorium 1-2 razy w roku, w obecnej sytuacji ledwie na leki starcza, kotleta schabowego na niedzielę i program TV z Biedronki raz na tydzień. Jeszcze raz znajomy z żoną i dziećmi. Oni tam z tych pieniędzy co on przesyła powoli się budują (bo co prawda zamierzają wyjechać, ale w perspektywie kilkunastu lat chcą wrócić, a w najgorszym razie zawsze mogę kiedyś sprzedać dom). Obserwuję tę budowę od początku, czyli od momentu kupna działki bodajże sześć lat temu. Kto wie, jak u nas wygląda budowa domu, temu nie trzeba nic więcej pisać :] Paru moich znajomych się obecnie buduje - to jeszcze jest szczęście, jeśli to się dzieje na działkach już uzbrojonych, w terenach administracyjnych miasta, gdzie wszystko idzie łatwiej. Tyle, że tam działki wcale nie są wiele tańsze niż w dużych miastach. Obecnie 150 k zł za działkę 10-arową w mieście to nic szczególnie dziwnego, gdzie jeszcze trzy lata temu nikt takiej za 50 tysięcy by nie kupił, a przed dziesięciu laty to był wydatek nie większy niż 10-15 tysięcy. Na wsi można tę cenę podzielić przez trzy - ale tu piszę o średnio atrakcyjnych lokalizacjach i dopiero z koniecznością zmiany przeznaczenia działki pod zabudowę (choć już na terenach pod to przeznaczonych). |
otodom.pl, szukałem 60 sekund - może jakieś okazje przeoczyłem
Typ: mieszkanie Rynek: pierwotny Lokalizacja: Warszawa Metraż: od 50 mkw w górę Od 320 tys. na Białołęce w stanie "developerskim" czyli 100 tys. na wykończenie - to jest wypizdowo totalne, a te bloki są koszmarem, ja je widziałem, począwszy od projektu skończywszy na wykonaniu. Najgorsze wielkopłytowce z Gocławia to przy nich luksus. Zero przestrzeni wspólnej, proste tylko ściany konstrukcyjne bo to geodeci odbierają, okna z mieszkań wychodzą na inne okna jak w czynszówkach z XIX wieku, ja to mogę dotknąć tam dłonią sufitu, tam nawet domofonów nie ma, co tu gadać. Ciecia też nie ma. Ochrona jest, ale od czego innego i nawet nie wie jaki to adres. Tylko kamieniami w okna rzucać. Natomiast na Ząbkowskiej - minimum 400 tysięcy. Ludzie kupują w Żyrardowie i nazywani są glonojadami, jeśli dojeżdżają do miasta pociągiem :) A czemu w Żyrardowie jest taniej? Bo ziemia tańsza i złodziejów urzędników mniej. Tak sobie te Polskę urządziliśmy. No ale nieważne. Dla większości młodych ludzi z robotniczych rodzin czy 300 czy 500 tysięcy to i tak kwoty z kosmosu. Jak po babci nie będzie mieszkania, to nie będzie żadnego. Pozostaje pójść na Paradę Niepodległości i porzucać butelkami w policjantki. |
Wszystkie czasy w strefie CET. Aktualna godzina: 21:50. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.11
Copyright ©2000 - 2025, vBulletin Solutions Inc.