![]() |
Cytat:
|
Oj, żartowałem ;) Przynajmniej odezwałeś się. Tak samo wyciągam Reetou z odmętów milczenia :)
PS. Mimo diagnozy andiego, postaram się nie trafić do gablotki, obiecuję :) |
Święta są/były, więc trzeba było trochę odpocząć od forum. Ale i tak do końca mi się nie udało i śledziłem co się dzieje na tapatalku :)
Wracając do tematu, mogę się chyba podpisać pod tym, co powiedział Reetou, czyli skoro ktoś wziął tę pracę, to powinien ją wykonywać sumiennie. Szczególnie jeżeli ma kontakt z klientem, bo w takim przypadku reprezentuje firmę i jest jej reklamą albo antyreklamą. Rozumiem też argument, że czasem nie ma wyjścia, bo tylko taka jest praca. W takim razie tym bardziej ten ktoś powinien się starać, bo jak kilku klientów się poskarży komuś wyżej, to może tę jedyną pracę stracić. Poza tym, miłe zachowanie to też kwestia zwykłej kultury. Co ten biedny klient jest winien temu, że ktoś mało zarabia? Uśmiechnięcie się i powiedzenie do widzenia, zamiast fochów przecież nic nie kosztuje |
Ja byłem grzeczny. :blink:
|
Cytat:
@bartez nie widzisz tego bo masz dobra prace/studia i za pewne spokojne stanowisko ale zwykłych ludzi 'ora się',przeważnie są to osoby z średnim wykształceniem,nie przydatnymi studiami i brakiem znajomości bylem świadkiem ponad 5 letniego dzialania fatamorgany dobrej pensji ,stanowiska i spokojnego życia w zamian za poświecenie i sumienność, czyli 2 etaty w cenie 3/4 etatu :D |
@edu
napisalem jasno i wyraznie, gdyby im dolozyl po te 500 to by mial z 15k dla siebie uwzglkedniajac wieksze skladki... bo on udaje, ze placi a oni udaja, ze pracuja... |
Cytat:
Ale dyskusja się porobiła. Nie do końca potrafię wczuć się w podejście pani z Biedronki, choć w mojej okolicy (3 sklepy) na brak kultury nie mogę narzekać. Słyszę - "dzień dobry", widzę służbowy (sztuczny to fakt) uśmiech, potem "do widzenia"(czasem "zapraszamy ponownie", etc). Prawie tak samo jest w Lidlu, Piotrze i Pawle (tu zetknąłem się z niekompetencją). W każdym z tych miejsc spotkałem się z różnym, negatywnym potraktowaniem klienta (spojrzenie, słowa, wrzaski, etc.). Czasem mogłem ocenić sytuację i prawie zawsze rozumiałem kasjerkę. Sam mam klientów (B2) i bywa, że delikwent za grosze chce cudów. Czy czasem nie jest tak odrobinę z Twoim podejściem. Wchodzisz do taniego sklepu, z towarem jakości..., a domagasz się obsługi na poziomie cesarza. Ktoś doradzał zmianę pracy, ja doradzę zmianę sklepu. Będzie drożej, ale kultura sprzedawcy zazwyczaj wyższa. Najgorsze są chyba jednak nie Biedronki, Lidle, Adli, Żabki, a sklepy komputerowe. Te to potrafią wciskać ciekawy sprzęt osobom niezbyt się na tym znającym. Który sprzedawca lepszy? |
U mnie w miejscowej Biedronce jest pełna kultura, pani wyjeżdża z magazynu z paletą, ja się o coś pytam, rzuca paletę i prowadzi mnie za rączkę pokazać gdzie to jest.
Najgorzej jest w Społem, najdroższym, chociaż w miejscowym samie się poprawiło, musiały nieźle dostać po dupie, bo zachowywały się jak w latach '80, a teraz nagle odmiana, normalnie jak w Biedronce. :D Idę dojeść gęś, to jest dopiero pyszna ryba! :D |
Cytat:
Nie chciało mi się, bo leń jestem, ale powinienem cię do sądu podać, abyś zapłacił tysiaka na Fundację TVN, to byłbyś wtedy kulturalny - zgodnie z twoją logiką, z którą zresztą zgadzam się: tylko pała. Rzadko zgadzamy się, miło że dziś tak jest. |
Cytat:
I co to znaczy, że ktoś skończył nieprzydatne studia? Bo łatwiej było, bo się nie trzeba było tyle uczyć? Byle tylko dostać papierek. Czy to moja wina? Zawsze poza pracą można się dodatkowo dokształcić, próbować uczyć się jakiegoś obcego języka itp. Możliwości jest wiele, szczególnie w dobie internetu, trzeba tylko chcieć. Ale lepiej narzekać i obwiniać wszystkich dookoła, jak to jest mi źle. Cytat:
|
To niezadowolenie bierze się też z tego, że ludzie kończą studia humanistyczne, po których tylko wybitni się wybiją, reszta ma szanse na pracę jaka jest, są sfrustrowani, a żyć za coś trzeba. Dobrze Donek powiedział, choć w jego ustach to hipokryzja, że lepiej było szkolić się na spawacza. :]
|
Jeszcze raz podkreślę, nikt nikogo nie zmuszał do pójścia na studia. Wg mnie ogromnym błędem było zlikwidowanie zawodówek. Nie mam pojęcia, czemu to miało służyć. Po takiej szkole, kto chciał, miał fach w ręku i mógł sobie iść do pracy. Jak ktoś był dobry i miał głowę na karku, to po paru latach otwierał swój zakład (obojętnie, ślusarz, mechanik, fryzjer) i był zadowolony. A dzisiaj tytuł magistra jest zupełnie bezwartościowy, bo o niczym nie świadczy, a niektórzy ludzie po studiach nie mają pojęcia, co mogliby robić.
|
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Na marginesie - dziś wszędzie jest się łatwo dostać. Z moimi wynikami zarówno na mojej maturze jak i na obecnych, pisanych z ciekawości (po paru latach, ile już zdążyłem zapomnieć!) dostałbym się wszędzie. UJ, UW, UAM - whatever. Wszędzie, na każdy kierunek humanistyczny (w tym prawo) w pierwszym podejściu. Jestem po biol-chemie, przy czym na medycynę co prawda bym się też pawdopodobnie dostał, ale już na wielu UM-ach w drugiej turze.Teraz autentycznie nie chce mi się szukać pracy w swoim zawodzie - nadpodaż spowodowała spadek stawek, więc zarobki śmiesznie bliskie minimalnej krajowej. Mam jeszcze zrobione w międzyczasie kilka innych uprawnień (między innymi instruktora nauki jazdy - bawiłem się w to jakiś czas po godzinach i nawet nieźle na tym wychodziłem) - przy czym dziecko spowodowało, że odechciało mi się trybu pracy 6-20 i ograniczyłem się do pracy na jednym etacie. Obecnie wykonuję pracę zupełnie nie w swoim zawodzie ale w świetnej atmosferze i z zarobkami znacznie powyżej osławionej pensji minimalnej - choć do równie sławetnej średniej krajowej też mi jeszcze daleko. Pierwszą po studiach moją pracą był etat informatyka u lokalnego ISP, z pensją 1400 na rękę (minimalna wówczas wynosiła ok. 1100). Fakt - zawsze traktowałem klientów uprzejmie i nigdy nie olewałem pracy, ale to raczej wynikało nie z pensji, a z dość dobrej atmosfery w pracy: kiedy raz utrzymałem nerwy na wodzy mimo że mnie jeden podpity wioskowy głupek wyzwał od skurvysynów, szef powiedział tylko "trzeba mu było powiedzieć żeby spier.dalał, nie pozwalajmy traktować się jak śmiecie". W tym myśleniu jest metoda - jeśli klient jest kulturalny, to niby jakim prawem wyładowywać na nim swoją frustrację ze złej pensji czy pracy? Skoro nie wyładowujemy się na żonie wracając do domu, to i dlaczego na nim? Z drugiej strony - nie widzę powodu, dla którego pracownik Reala ma się do mnie sztucznie uśmiechać, skoro wiem, że jest w robocie traktowany jak pomiotło - mam wręcz świadomość, że tyle co płacę mniej, to w dużej części są jego okrojone zarobki, więc nawet nie poczuwam się do prawa żeby wymagać za wiele - w myśl zasady "(ile) płacę - (tyle) wymagam". |
Wszystko jest prawda, poza tym, że w realu.- jest drogo, na coś promocja a 5 innych rzeczy droższe niż w sklepikuzarogiem. :]
A w sklepikuzarogiem znam właściciela, pogadamy, pośmiejemy się z dowcipów, poszuka towaru jak ja nie mogę znaleźć, jak dzisiaj nie ma, to będzie miał jutro, a w takim pieprzonym realu nikt mi nie był w stanie powiedzieć gdzie jest sól. Supermarkety, tak zwane dyskonty, to 2 używam, Biedronka i Lidl, z czego Biedronka bija na głowę Lidla wszechstronnością, a Lidl ma niektóre towary w nieporównywalnie lepszej jakości, choćby te lody i czekolady. |
Cytat:
Oczywiście jeżeli sprawa będzie dotyczyła ekskluzywnego sklepu, to taki powinien jak najszybciej upaść. |
Wszystkie czasy w strefie CET. Aktualna godzina: 13:03. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.11
Copyright ©2000 - 2025, vBulletin Solutions Inc.