![]() |
Największy problem to DMC, już i tak trzeba było zmienić definicję prawa jazdy na kat. B żeby objęła niektóre elektryki z ich bateriami. Natomiast ponoć można, a jak sam zauważyłeś, jeśli się jedzie nad morze to nawet trzeba ;)
Swoją drogą właśnie mnie olśniło. Mówi się powszechnie, że jednym z problemów ogniw wodorowych są straty energii przy wytwarzaniu tego gazu, gdzie w elektrykach tego nie ma (fajny odcinek o tym ma na YT Povagowany). Natomiast do tabelek nie wpisuje się, że sprawność elektryka również należy zaniżyć, ponieważ co prawda w aku odzyskuje się aż 99% energii zużytej na ładowanie, za to niemała jej część przepada następnie na samo wożenie pakietu akumulatorów - ten sam samochód lżejszy o te kilkaset kilo zużywałby sporo mniej kWh na 100 km... https://www.motorbiscuit.com/wp-cont...l-3-towing.png |
Cytat:
Cytat:
|
Czekamy na wrażenia z użytkowania. Tak na spokojnie, po jakimś czasie :)
Mnie to, póki co, nie przekonuje. Nie zgłębiałem jakoś specjalnie tematu, ale podstawowy problem to 'tankowanie'. Niby masz panele, niby można tankować z gniazdka 230V, ale standardowo zakładając czerpanie 3kW będziesz ładował dobę. W ten sposób dłużej będziesz ładował niż jeździł. Może dałoby radę zrobić wydajniejsze gniazdko, nie wiem jakie ograniczenie ma akcesoryjny kabel. Z kolei z PV nie naładujesz w nocy, bo w dzień np. auto stoi w robocie albo gdzieś tam jeździsz. Magazynu energii pewnie nie masz, a tu akurat by się przydał. Dlatego pisałem o wiatraku, który u ciebie miałby większy sens. Nie wiem jak jest z ładowarkami w Irl, ale u nas jest tak mało że nawet nie wiem gdzie są. Gdyby były na parkingu w robocie to spoko, w końcu auto stoi tam 8h. A chcąc jechać nad morze te kilkaset km wolałbym jednak wsiąść w pociąg, przy okazji nie przejmując się kagańcem promili :rotfl: |
OZE to fantastyczna sprawa, natomiast szczególnie dwie rzeczy - pompy ciepła i elektryki pokazują, że robienie cyferek dla cyferek - mówiąc od strony ekologii, a nie korzyści użytkowników - nie ma większego sensu.
Pompy ciepła dlatego, że są zasilane z energii produkowanej przede wszystkim w ciepłym okresie i zawsze w dzień, a pracują przede wszystkim w zimnym i przeważająco w nocy. To oczywiście bzdura, że w zimie "odbiera się" energię wcześniej wprowadzoną do sieci, nie ma już chyba osób łudzących się, że wytworzona z fotowoltaiki energia jest następnie gdzieś odkładana. W zimie - o ile nie wieje wiatr jak obecnie - niemal cała energia w Polsce pochodzi z elektrowni węglowych. Czy to różnica, że ktoś kiedyś spalał węgiel do ogrzania swojego domu, a teraz robi to za niego elektrownia? Niby nie, piec ma co prawda wyższą sprawność cieplną niż elektrownia elektryczną, ale za to pompa cieplna ma dodatni bilans energetyczny więc emisja jest podobna (a jeszcze elektrownia nie tworzy smogu w miastach). Tylko że to powoduje tak duże zużycie prądu w zimnych i bezwietrznych okresach, że cena na rynku bilansującym skacze z 200-300 zł/MWh na 800, 1000, 1200 zł/MWh, a widziałem wartość 2000 zł... Nietrudno podzielić to na 1000 i otrzymać cenę za 1 kWh samej energii - bez dystrybucji, podatków... To trochę tak, jakbyśmy z dnia na dzień zabronili sprzedaży ziemniaków i ryżu a dopuścili jedynie chleb i dziwili się, że drożeje... Co do elektryków - sytuacja jest podobna, zamieńmy wszystkie auta spalinowe na EV-ki i mamy katastrofę. Czy to znaczy, że należy się ich wystrzegać? Wręcz przeciwnie, są dobrym kierunkiem, tylko trzeba się na elektromobilność dobrze przygotować. Jeśli będziemy mieli - na przykładzie rynku polskiego - trzydzieści kilka gigawatów mocy wytwórczych, w dodatku względnie dyspozycyjnych i względnie tanich, to wręcz nie powinniśmy trwać przy ropie do napędzania aut. |
Teoretycznie samochody elektryczne to dobry kierunek, ale mój wrodzony egoizm się temu sprzeciwia. Mianowicie bardzo podobają mi się wielkie, stare wozy segmentu F z listą wyposażenia dłuższą niż książka telefoniczna, mające pod maską V8 lub V12 które pali minimum 20l/100km i nie spełnia żadnych współczesnych norm emisji paliwa :taktak:
Oczywiście nigdy nie było mnie na takiego stać, ale pewnie kiedy wreszcie zarobię kochane pieniążki lub los ześle mi fortunę i będę mógł sobie takiego kupić to okaże się że mogę sobie najwyżej popatrzeć i posiedzieć w środku bo nawet do sklepu po bułki nie będę mógł pojechać :sciana: |
Wrażenia z użytkowania póki co niewielkie, bo to nie ja jeżdżę.
Co do ładowania - mamy na ścianie zamontowaną ładowarkę 7kW. I to ładuje do pełna przez kilka godzin zaledwie. Zdaję sobie sprawę że nie ma konkurencji do 5 minut tankowania do pełna paliwem "spalinowym". Oczywiście im szybsza ładowarka, tym droższa, czy to przy zakupie, czy przy płaceniu za kWh na mieście. Ładowarek w okolicy jest sporo, samochód sam informuje ile km ma do najbliższej. Co do magazynu energii - mam, ale nie za duży. |
Na moją Mazdę coraz rzadziej mówię "Madzia", a coraz częściej "Mars" ehh :(
|
U mnie jest podobnie, tylko że dzięki obecnej sytuacji myślenie o wymianie jest bolesne teraz, a i nie wiadomo, czy nie będzie bardziej bolesne jutro. Choć tu na dwoje babka wróżyła, jak inflację dało się przewidzieć jeszcze przed 2020 (co najwyżej skali nie), to teraz albo ja jestem za głupi, albo sytuacja jest zbyt niestabilna, żeby przewidzieć rozwój wydarzeń i to, w którą stronę to pójdzie.
W każdym razie (pisałem już to, czy nie?) znajomy mechanik zawsze mówił mi "nie wganiaj się w koszty", bo kiedy np. chciałem u niego robić poprawki lakiernicze, to mówił mi wprost, że wydam 2k zł w samochodzie, który jest wart 8k zł, a to nadal będzie auto z innymi bolączkami w kolejce, na które za chwilę wydam kolejne kilka tysi - to już lepiej porozglądać się za dobrym nieco nowszym egzemplarzem. Ostatnio zapytałem przy okazji spotkania czy nadal tak rekomenduje, na co powiedział że absolutnie nie; teraz jak się samochód nie rozsypuje, to się go nie sprzedaje tylko chucha i dmucha - bo kupić można też tylko od tych, którym się auto sypie :P |
Taka była strategia, bo używane samochody były tanie w zakupie. Z różnych powodów, tak jak teraz z różnych powodów są drogie. Wtedy nie opłacało się naprawiać, a teraz wprost przeciwnie. Ceny części zamiennych nie odstraszają.
A nowe z tym całym balastem wymaganym przepisami są coraz droższe, coraz gorsze i coraz mniej chce się je mieć. |
Cytat:
Przypomina mi to poniekąd sytuację z naszym opałem. No niech ma ktoś piec na drewno, albo na drewno i węgiel o w miarę dobrej wydajności, przemęczył zimę z opałem za około 2-4 tyś złotych i jeszcze mu coś zostało na ogrzewanie wody.. (tak mam na myśli domki jednorodzinne na obrzeżach miast i peryferiach.). Powiedzmy że tak do dzisiaj żyje wielu starszych ludzi. Oczywiście węgiel jest beee, za chwilę takie stanie się drewno, więc każą przejść na gaz.... a ten o 300% w górę. I jak to się kończy, Ci co płacili tyle ile podałem teraz muszą wyłożyć około 10 tysięcy żeby samą zimę przetrwać, a nie ma tu mowy o niczym innym. Zapłacić OK, ale nikt nie daje złotego źródełka z którego się nie wyczerpuje. Samochody elektryki, a za chwilę doj****ą podatek od składowania toksycznych i zużytych akumulatorów. Możliwe że gdybam, ale nic mnie już nie zdziwi... a co do mojej Mazdy... no cóż. Mimo że z dnia na dzień coraz lżejsza, to Wam powiem że uwielbiam tym samochodem jeździć. W 2018 roku założyłem gaz i nie licząc wady usuniętej wady montażu instalacji (brak zabezpieczenia na sterownik silnika) to większych problemów nie miałem i nie mam... odpukać nim nie odpadnie skorodowane :haha: |
Cóż, tak długo było nam wygodnie, że odzwyczailiśmy się od wszystkich tych - niewygodnych przecież - zabezpieczeń. U mnie w mieście przez lata w szpitalu był oddział chorób zakaźnych, przez lata nie był za bardzo potrzebny, a przecież obciążał budżet, więc go zlikwidowano. Była jednostka wojskowa, ale - patrz wyżej. W końcu nadeszły czasy, że i jedno i drugie by się przydało - a mamy naprędce stworzony oddział covidowy i żołnierzy (granica PL-BY) marznących w namiotach.
Tak samo jest z konsumpcją, w tym motoryzacją. Dbanie o swoje finanse, kupowanie aut mniejszych, słabiej wyposażonych, ale za to tańszych - to coś na pewno mniej wygodne, ale też znacznie tańsze. Oczywiście normy emisji sprawiają, że drożeją silniki i peryferia. Obowiązkowe systemy bezpieczeństwa też tanie nie są (ale na razie nie jest ich jeszcze napchane aż tak znowu dużo). Ale silnik nie musi koniecznie z litra generować 130 koni. Gdyby generował o 50 mniej, to i normy łatwiej byłoby spełnić bez dodatkowych gratów za 20k zł (w aucie za 60k zł). Nie sugeruję cofania się do czasów sprzed rewolucji przemysłowej. Ale jeszcze w latach 2000-kilka standardem w salonach były auta bez klimy (manualnej, a nie trzystrefowej), bez centralnego zamka z pilotem (nie rozmawiajmy o systemach keyless), nawet z szybami na korbkę czy bez radia. Mające po 60 koni, ważące o 300 kg mniej niż ich dzisiejsze odpowiedniki i wyposażone w manualne skrzynie. No i dzięki temu spalające najbidniej 2 litry mniej na stówkę co dzisiejsze auta - choć jakimś cudem jakby przez ten czas przejrzeć prospekty, to każda kolejna generacja pali 10-20% mniej, więc większość modeli z silnikami spalinowymi (nie hybrydy) powinny już dziś w teorii spalać po ile - 3 litry na setkę? 2,5? Koszt dla środowiska? Załóżmy nawet, że nowe auta - co jest nieprawdą - spalają te 20% mniej niż modele sprzed dwudziestu lat. Pamiętajmy jednak, że są mniej trwałe - obawiam się, że nie przesadzę, jak założę, że dwukrotnie. Samo wyprodukowanie auta wiąże się z emisją do środowiska ogromnych ilości CO2 - w przypadku nowych aut znacznie wyższą niż w starszych modelach zresztą. Nie wierzę zatem, że nowe modele są w jakikolwiek sposób bardziej przyjazne dla środowiska oraz dla klimatu. |
Załóż sobie holtzgas do swojej madzi, to się dowiesz ile zdrożał wungiel czy drewno. :haha:
A co do aut. Na przykładzie busów, tego samego producenta, różniących się ~ 20 latami. Chyba zmieniły się 3 albo 4 generacje silników. Nowy spala więcej o 0,5l/100, ma 25 koni więcej a jedzie tak samo i tyle samo. Budy takie same, poza tym że nowe z wyglądu. Ciekawe, nie? Taki to postęp. |
Busy sprzed ponad 20 lat często mają podwozie zeżarte przez rdzę. Chyba, że zostało wcześniej zakonserwowane. Lewarki zamiast je podnosić, to wchodzą do środka budy.
Cytat:
|
No co ty! Przecież 20 letniego auta nie podnosisz lewarkiem za budę. :rotfl:
|
Wy w PL macie szczęście że jeszcze (oby jak najdłużej) ubezpieczalnie nie stosują chorej polityki względem aut starszych niż 15 lat. Ani takich o dużej pojemności silnika (powyżej 2 litrów) albo też takich które uznają za sportowe (czyli takie które do setki pójdą w mniej niż 10 sekund - poważnie, jaj sobie nie robię). Często bywa tak, że stawka za takie auto dwu-trzykrotnie przekracza wartość rynkową samego samochodu, bywają też takie przypadki że ubezpieczalnia w ogóle takiego auta nie chce ubezpieczyć.
|
Wszystkie czasy w strefie CET. Aktualna godzina: 21:38. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.11
Copyright ©2000 - 2025, vBulletin Solutions Inc.