Bieganie też poziomowi żelaza nie służy, choćby czysto fizycznie - samo uderzanie stopami o podłoże fizycznie uszkadza erytrocyty, ponoć przyspieszone krążenie w połączeniu z większym przepływem w naczyniach włosowatych w mięśniach również ;)
Akurat to prawda, że w tym konkretnym przypadku herbata jest znacznie gorsza niż piwo, ale sam stan jaki teraz mam wziął się przede wszystkim z powodu dla którego zacząłem biegać - chęci schudnięcia. W międzyczasie wkręciłem się w bieganie na nowo, ale dopóki nie zejdę do poniżej 83 kg - bieganie jest pomocą do diety, co siłą rzeczy wymusza ograniczenie spożycia :piwo:, bo przy nim nabieram apetytu :P Jak osiągnę tę wagę i zmienię dietę - żelazo odbuduję pewnie w 3-4 tygodnie.
Na razie jestem w plecy, bo tydzień przed zawodami poczułem lekki ból gdzieś w paśmie biodrowo-piszczelowym, myślałem nad tym dwa dni, ale ambicja zwyciężyła i postanowiłem pobiec. Raczej dobra decyzja, bo wynik był niezły, ale przypłaciłem to bitymi dwoma tygodniami przerwy w treningu (bo już próba kontynuacji potem byłaby idiotyzmem). Obecnie objawy ustąpiły, więc mogę powolutku wracać, oczywiście o żadnych mocnych jednostkach czy tym bardziej zawodach nie ma mowy przez co najmniej kilka kolejnych tygodni. Ale to dobrze, do chudnięcia są wręcz niepotrzebne, a moje przerośnięte ambicje zostały już zaspokojone :D
|