![]() |
Jutro kupuję całą masę mięsa i surowej kiełbasy, a na środę jesteśmy z kumplem umówieni na wędzenie :piwo:
|
|
Pozytyw na dziś - ostatni dzień w tyrze w tym roku :D :spoko:
|
Phitam, co to za praca, w której masz czas po internecie łazić. :P
|
Pozytywnie w ostatniej chwili sobie przypomniałem, że miałem przegląd auta do 22.12 :D Zajechałem do SKP na pięć minut przed zamknięciem, wyjechałem oczywiście już po czasie. Na szczęście bez uwag (nie dziwię się, ostatnio prawie pół wypłaty wpierdzieliłem w ten wóz), więc na rok jest spokój :jupi:
|
Cytat:
z pozytywów ... chyba brak, czekam na "odbiór" auta do połowy stycznia ... k***a ale nie przytyło mi się przez święta :jupi: |
Zdążyłem ostatniego dnia w roku oddać po raz szósty krew :D Łącznie to był 35. raz...
Pozytywne w tym było to, że miałem bardzo w porządku hemoglobinę. I niech mi ktoś teraz powie, że przebywanie w środowisku o stosunkowo wysokim poziomie tlenku węgla (a tak niestety mam w pracy) nie wpływa na krew, a bardziej ogólnie - na zdrowie :> |
Z pozytywów? Jutro, to nie poniedziałek :) :) :)
|
Też tak myślę.
|
Wczoraj pobudka o 6, o 7 byłem na Rynku i w okolicach celem zrobienia fajnych ujęć. Oczywiście udało mi się osiągnąć cel :D
Po obejściu (prawie) całego Starego Miasta i Kazimierza chmury zaczęły zbierać się nad Grodem Kraka, ponadto nie jadłem nic (na śniadanie nie było czasu) więc szybka decyzja o wizycie w lokalnym barze gdzie zamówiłem sobie naleśniki z truskawkami :taktak: Potem szybka wbita do Moni i chillowanie u Niej na kwadracie, niestety przyszli rodzice i wolałem wybyć. W domu po trzynastej, odwieczne pytanie "gdzie byłeś/nie było cię na obiedzie zbyte krótkim "w mieście" Dzisiaj wbita do kuzyna z Olkusza, remontuje sobie domek, pogadaliśmy troche, obejrzeliśmy mecz :D i jestem w domu :D Dobry weekend był, co pozytywne :D |
z zużytą gume zostawiłeś w barku u Moni?
|
Ostatnio u znajomej zjadłem - pierwszy raz w życiu - pierogi ruskie z ciastem zrobionym również z ziemniaków. Idea polega na zrobieniu ciasta z kartofli - w połowie z ugotowanych i przetartych jak na farsz, a w połowie startych na surowo, jak na placki. "Trzeba tylko pamiętać, żeby dobrze odcisnąć te drugie, bo jak nie to trzeba jeszcze dodać trochę mąki ziemniaczanej" - mówiła Ula. A pierogi były absolutnie przepyszne.
Tak mi zasmakowały, że wczoraj wieczorem zabrałem się za takie same. Zrobiłem farsz, przygotowałem gotowane ziemniaki na ciasto i starłem te surowe. Zabrałem się za odciskanie i odlewanie wody ze startych. Za mocno się nie męczyłem, bo przecież trochę wody ciasto mieć musi, a przecież w razie czego mam w domu trochę mąki ziemniaczanej, czyż nie? Po ugnieceniu ciasta okazało się, że chyba jest odrobinkę za rzadkie. Umyłem ręce i sięgnąłem do szafki z mąkami, kaszami itp, wyciągając 1/3 opakowania ziemniaczanej. Wsypałem pół. Ugniotłem. A następnie wsypałem drugie pół. A potem umyłem ręce i wyciągnąłem z szafki jeszcze nieotwarty kilogram, a potem wsypując i ugniatając na zmianę zużyłem cały. Ciasto okazało się odrobinę za rzadkie. Dla chcącego nic trudnego; co prawda ziemniaczanej już nie było, ale od czego jest stara poczciwa mąka tortowa? Tej akurat pozaczynanej z różnych ciast ("wsyp 3 szklanki mąki, z czwartą zrób co chcesz") zawsze w szafce jest pod dostatkiem. Umyłem ręce i sięgnąłem po 1/4 paczki z szafki. A potem po 1/3, już bez mycia rąk, bo przecież to końcówka, mogę pobrudzić. A potem po kolejną końcówkę. Ciasto było odrobinę za miękkie. W międzyczasie zdjąłem koszulkę i uchyliłem lekko okno. Oddychałem już nieco ciężej niż zwykle, ale przecież w ciągu swojego życia nosiłem już tony węgla do piwnicy, biegałem półmaratony - czymże jest ugniatanie ciasta. Umyłem ręce, bo została już tylko pełna paczka mąki tortowej. A przecież nie zużyję nawet 1/4, więc nie mogę pobrudzić opakowania. Kiedy już zużyłem 2/3 kg zimny pot lał mi się po plecach, a na oczy uparcie zachodziły włosy, które kiedy zaczynałem nie sięgały nawet do połowy czoła. Ciasto było odrobinę za miękkie, ale byłem zdesperowany zużyć tyle mąki, ile tylko będzie trzeba żeby stało się dobre. Czyli tę 1/3 paczki przede mną, bo tyle miałem. A potem całą bułkę tartą, jeśli będzie trzeba. I sól. I proszek do udrażniania rur. Na szczęście po jeszcze ociupince mąki ciasto zrobiło się cudownie właściwe w konsystencji. O dziwo, wciąż zachowało ciemny, pochodzący od ziemniaków kolor, choć zgodnie ze wszelką logiką powinno być śnieżnobiałe. Nie pozostało mi nic innego niż wyłączyć światło w kuchni (po co marnować, skoro za oknem jest jasno?) i zabrać się za lepienie. Ponownie o dziwo - pierogi wyszły niczego sobie! Brakuje im sporo do oryginałów Uli ("lekko nie takich jak trzeba, nie odcisnęłam za dobrze ziemniaków i musiałam dodać trochę ziemniaczanej"), ale i tak są smaczniejsze niż większość "zwykłych" ruskich jakie jadłem :D |
Cytat:
|
z pozytywów to zamontowałem zbiornik spryskiwacza i NOWE wycieraczki do samochodu :P
a co po trzech latach wypadałoby ;) teraz ... :hmm: coś wreszcie widać jak chlapią :jupi: |
I ci auto przeglad przechodzilo ?
|
Wszystkie czasy w strefie CET. Aktualna godzina: 12:37. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.11
Copyright ©2000 - 2025, vBulletin Solutions Inc.