![]() |
|
A taki wielki rynek, tyle milionów opon zimowych można by sprzedać. Przecież jak wiadomo opony zimowe służą do jazdy zimą, nie potrzebują śniegu.
|
Próbowałem to tłumaczyć tu i ówdzie - groch o ścianę. :sciana:
|
Cytat:
|
Tyle że po drogach utrzymanych na biało raczej nie jeździ się na letnich oponach. :P
A sprawa opon jest już ustalona 2-3 posty wyżej. :czytaj: |
A ja wam powiem, że mam założone zimówki i gorzej mi się na nich jeździ, niż na letnich. Dla mnie ich jedyna przewaga jest widoczna na śniegu...ale póki co śniegu nie ma. W górach mają sens, ale tam to i łańcuchy dobrze jest mieć w bagażniku.
Ale co ja tam mogę wiedzieć, skoro całe życie jeździłem na letnich i zaspy bywały takie, jak teraz tylko w TV pokazują. Taka syrenka w śniegu szła jak czołg :D Po prostu trzeba się nauczyć jeździć zimą, a nie dzisiaj młodzi zakładają zimówki i myślą hurra piekła nie ma. Samych siebie przechodzą ci z 4x4 - oni chyba nie wiedzą, że ich auta lepiej jadą ale hamują tak samo jak te zwykłe. Ktoś musi też ich tego uczyć na kursach i później, no ale przecież łatwiej kazać im pokupić opony zimowe. Wiele lat i wiele tys km przejechałem i jakoś nigdy nic złego mnie zimą nie spotkało. Trzeba mieć rozum i wyobraźnię, ale to atuty deficytowe. |
Patrzajcie :D
|
Fajne, tylko po co przyśpieszali ten filmik. Zupełnie niepotrzebnie.
|
Na szczęście jest czasówka i po sekundach to widać, że troszkę ubarwione, ale dzwony są prawdziwe :D
|
tak patrze na ten filmik, przychodzi mi do głowy tylko jedno, Curling.
|
Cytat:
|
Ten też dobry, dla większości kierowców, jak zacznie nosić, to jedyny sposób wcisnąć hamulec w podłogę. :]
|
Lepiej - znajomy opowiadał mi, jak jego mama zapytała się swojego męża, zawodowego kierowcy: "jeśli wpadnę w poślizg, ale szybko wyciągnę kluczyk, to auto się zatrzyma?"
Dziś u nas na wschodzie napadało fest i dwa razy obróciło mnie o 360 stopni. Musiałem na moment zajrzeć do pracy i dojeżdżając na miejsce przypominałem sobie jazdę w poślizgu. Jest tam świetne miejsce, na szerokiej, bardzo mało uczęszczanej drodze z bardzo dobrą widocznością. Cała rzecz jak zwykle polegała na tym, że zarzucałem tył, a następnie wyprowadzałem auto z poślizgu. Oczywiście kilka razy spróbowałem na granicy obrotu (najpierw tył w jedną stronę, potem w drugą mocniej itd.), z czego w dwóch przypadkach nie udało mi się odpowiednio skontrować kierownicą i gazem i musiałem odpuścić. Rezygnowałem z kontry, pozwalałem autu zrobić pełen obrót jeszcze mu pomagając, by nie obróciło się jedynie tyłem, a następnie - nie zatrzymując się - już spokojnie prostowałem i jechałem dalej. To się jednak przydaje. Co prawda w zwykłym ruchu nigdy nie pozwalam sobie na zabawę, ale może mi zawsze nagle ktoś wyjechać, albo nawet sam się zagapię i mam pewność, że zareaguję wówczas właściwie. Również dziś - a warunki były naprawdę fatalne - po raz pierwszy od kilku lat wpadłem w poślizg w mieście, w normalnym ruchu. Na lewoskręcie na skrzyżowaniu lekko zarzuciło mi tył - trudno się dziwić, w tym miejscu był ślad wyślizgany przez co najmniej kilka samochodów, które tam wpadły przede mną :D Praktycznie na to nie zwróciłem uwagi, podciągnąłem samochód lekko w prawo nieco bliżej krawężnika i bez najmniejszych reperkusji pojechałem dalej. Jednak nie mniej ważna od umiejętności jest prędkość. Gdybym jechał o 5km/h szybciej, mógłbym się nazywać Hamilton, a krawężnik i tak bym zaliczył... |
Cytat:
|
Cytat:
Oczywiście przy braku wiedzy i umiejętności już nie tak bardzo. :mruga: |
Powiem Wam, że ja spokojnie jadę, nie ma u mnie miejsca coby można było bezpiecznie bączka na śniegu zrobić więc skoro nie mam doświadczenia to wolę wolniej jechać. Raz tylko raz na zakręcie czułem, że mi z pół metra dupa uciekła do zewnętrznej ale tylko gaz puściłem i nic więcej, autko wyszło samo.
|
Wszystkie czasy w strefie CET. Aktualna godzina: 21:30. |
|
Powered by vBulletin® Version 3.8.11
Copyright ©2000 - 2025, vBulletin Solutions Inc.